Zdolny Skaut: Statystyki korelują z wynikiem? (ANALIZA)

18.10.2024 (06:00) | Krzysztof Banasik | skomentuj (0)

Teza na dziś – podstawowe statystyki drużynowe bezpośrednio korelują z wynikiem. Sprawdzamy, ile w tym prawdy, ile mitu i skąd niektóre rzeczy w ogóle wynikają. Regularnie spotykamy się z  podważaniem sensu publikowania indywidualnych statystyk przez niektórych kibiców: bo dane nie oddają tego co na boisku, bo to niemiarodajne, bo liczy się zespół, bo liczby to nie wszystko, bo komputerek nie gra.

Jeśli chodzi o podstawowe statystyki bazujące wyłącznie na krotności, to jest w tym trochę racji. Dlatego wolimy statystyki z filtrem jakościowym, ale to inny temat. Dziwi nas jednak, że środowisko, przy tej krytyce podejścia cyfrowego, tak chętnie przytacza owe statystyki drużynowe (zebrane w całość jeszcze mniej mówiące) na poparcie swojego spojrzenia, czyli traktując je wybiórczo i dostrzegając w nich wartość dopiero, gdy da się nimi potwierdzić swe stanowisko. Baza z tego sezonu nie jest jeszcze miarodajna, więc łączymy poprzedni i bieżący sezon w wykonaniu Śląska i sprawdzamy, co z tego wyjdzie.

Legenda dla listy spotkań Śląska Wrocław, kolejno od lewej:

  • numer meczu
  • nazwa rywala
  • gole zdobyte
  • gole stracone
  • bilans bramkowy
  • % posiadania piłki
  • oddane strzały
  • % strzałów zamienionych na gola

 (materiał własny od @ZdolnySkaut na bazie ogólnodostępnych informacji z Livescore)

Każdy może wyciągnąć własne wnioski z tego zbioru, lecz my chcemy podkreślić następujące:

18/43 mecze wygrane, a wśród nich tylko dwukrotnie Śląsk miał wyższe posiadanie piłki od rywala (53% z Wartą, która 40 minut grała jednego zawodnika mniej oraz 59% z Puszczą, gdy wyjątkowo trzeba było gonić wynik, a i tu rywal kończył w dziesiątkę)

12/43 mecze przegrane, wśród nich tylko 4 razy WKS miał niższe posiadanie piłki od przeciwnika

Czy w badanym okresie istnieje zatem korelacja między posiadaniem piłki i uzyskiwaniem określonego rezultatu? Jeśli tak, to jedynie odwrotnie do eksponowanego przez opinię publiczną – okazuje się, że Śląsk właśnie wtedy lepiej punktował, gdy krócej był w posiadaniu. Jak to wygląda z liczbą oddawanych strzałów? 532 próby strzeleckie w 43 meczach to średnio 12,4 na spotkanie – i to posłuży jako granica dzieląca tabelę na 2 części. Odczytujemy więc:

21/43 mecze podopieczni Magiery kończyli oddając przynajmniej 13 strzałów. Bilans? 7 zwycięstw, 6 remisów, 8 porażek. W tych spotkaniach oddano 340 strzałów, co skutkowało 26 golami i oznacza niespełna 8% skuteczności strzałów. Dla porównania krytykowany za brak skuteczności Musiolik w tym sezonie ligowym zamienił 1 z 8 strzałów na gola (12,5%). Co ciekawe, mimo tylu szans, aż w 6 z tych 21 meczów aktualny wicemistrz nie zdobył nawet jednej bramki.

[REKLAMA]

Pozostałe 22 mecze wrocławianie kończyli oddając mniej strzałów. Bilans korzystniejszy, bo 11 zwycięstw, 7 remisów, 4 porażki. Oddane 192 strzały przyniosły 33 gole, a więc skuteczności jest ponad dwukrotnie wyższa (17%) niż we wcześniej przytoczonych okolicznościach. Tu raptem 4 z 22 spotkań wrocławska drużyna kończyła bez zdobyczy, jednak warto podkreślić, że były to mecze z ligową czołówką (0:0 z Legią i Lechem, 0:1 znowu z Lechem, 0:2 z Piastem). Wszystkie pozostałe 18 spotkań z tej puli Śląsk kończył z dwucyfrowym wskaźnikiem procentowym strzelonych goli per oddany strzał.

Z czego może to wynikać? Otóż drużynę zbudowaną przez Baldę i Magierę charakteryzuje pragmatyczny, defensywny styl gry, w którym ważniejsze są pojedyncze kontry o relatywnie wysokim prawdopodobieństwie zdobycia gola, niż koronkowa gra, sprzyjająca kreowaniu wielu okazji strzeleckich – to kwestia nie tylko jakości zawodników, ale ich predyspozycji, mocnych stron. Schemat powtarzał się wielokrotnie, mianowicie WKS grał w niskiej obronie, przez co tworzył mało sytuacji, a gdy już taką wykorzystywał, to jeszcze bardziej murował dostęp do własnej bramki, niemal ograniczając swe działania do defensywnych. Dopóki ta strategia przynosiła efekt, kibice i dziennikarze postrzegali grę drużyny za jakościową – srebrny medal pozwalał się w tym utwierdzić. Wnioski można wysnuć w podobny sposób jak z kontrolą piłki, zatem Śląsk to drużyna pełna pozornych paradoksów – punktuje wtedy, gdy mniej posiada lub rzadziej oddaje strzały. Dlatego ważne jest, aby umiejętnie rozpoznać, które statystyki pomogą odszyfrować jakość, a które co najwyżej opisują styl gry. Zróbmy jeszcze mały cherry-picking w obrębie bazy którą mamy:

1. W 10 spotkaniach, w których Śląsk miał najwyższe posiadanie – bilans 1-4-5 (0-3-2 dla Top5 % posiadania)

2. W 11 meczach, gdy WKS krócej kontrolował futbolówkę – bilans 8-2-1 (4-0-0 gdy posiadał krócej niż przez 1/3 czasu)

3. W 12 spotkaniach ekipa Magiery, gdy oddawała najwięcej strzałów – bilans 1-5-6 (1-1-4 dla Top6 strzałów)

4. W 13 starciach, gdy wrocławianie oddawali najmniej strzałów – bilans 6-4-3 (ale już 4-1-0, gdy oddawali ich mniej niż 8)

Inną z ogólnych statystyk, podobnie jak posiadanie piłki czy liczba oddanych strzałów, utożsamianą jako przejaw jakości drużyny jest pokonany przez drużynę dystans, odczytywany jako bezwzględnie przybliżający do korzystnego wyniku. Przede wszystkim, gdy jest większy niż u przeciwnika. Nie posiadamy dokładnych parametrów, więc nie przedstawimy zestawienia analogicznego do wcześniejszych, ale przytoczymy trzy intuicyjne aspekty, które tę tezę podważają:

1. Korelacja z posiadaniem piłki – na wstępie warto zdać sobie sprawę, skąd wynika potrzeba pokonanego dystansu. Piłka jest szybsza niż zawodnik, dlatego zazwyczaj wdrożona taktyka służy wypracowaniu pewnych schematów, maksymalizacji korzyści z posiadanego materiału. Zawodnicy będący w posiadaniu piłki są najbardziej zauważalni, ale zazwyczaj nie najważniejsi w kontekście budowy ataku – istotni są też piłkarze atakujący wolną przestrzeń, generujący ruch w trzeciej tercji, tworzący przewagę w newralgicznych strefach czy oskrzydlający akcje. Drużyna pozbawiona piłki musi odpowiednio ustawiać się względem rywala, zakładać pressing – to właśnie oni pokonują większy dystans, niż zawodnicy kontrolujący piłkę, czyli szybciej zdobywający teren podaniem niż ruchem. Oceniając więc pokonany drużynowo dystans, warto choć zwrócić uwagę na wskaźnik posiadania piłki.

[REKLAMA]

2. Sprinty i szybkie biegi, czyli zasada less is more – pokonany dystans nie informuje na jakiej intensywności został on pokonany. Sprintem, szybkim biegiem, truchtem, a może marszem? Każdy doceniamy tak samo? Nie. Mimo że tak chętnie ludzie odnoszą się do tych kilometrów, sami potrafią przecież skrytykować za zbyt wolny powrót. Nie chodzi o popadanie z jednej przesady w drugą, ale powiedzenie "lepiej mądrze stać niż głupio biegać" ma swoich zwolenników i jest też w tym trochę prawdy. Umykać może kwestia pozycji, a nawet bardziej roli, ponieważ piłkarze odpowiednio się ustawiając stanowią dla rywala większe wyzwanie, niż gdyby biegali w mało przemyślany sposób za piłką stale będąc spóźnionym. To też ważne przy analizie danych porównując graczy w obrębie drużyny, ponieważ każdy ma inne zadania i fakt że box-to-box przebiegł więcej od kolegów nie powinien nikogo dziwić, ani być kojarzony z większą motywacją. Poniekąd można porównać omawiany miernik do strzałów i xG, ponieważ i strzał strzałowi nierówny – taka statystyka nie jest pozbawiona wad, ale nakładając pewne filtry jest znacznie dokładniejsza niż te powierzchowne statystyki.

3. Anegdota o bramkarzu – było już o roli, co tyczy się też zmienników. Jedni są wpuszczani na kilka(naście) minut, podczas których mają „zabiegać” rywali, inni więcej czasu spędzają na murawie i w tym kontekście ich rola jest bardziej umiarkowana. Ale przecież do statystyki drużynowej uwzględnia się też golkiprts. Być może ten miernik już byłby dokładniejszy, gdyby z niego usunąć wyniki uzyskane przez bramkarzy? Ciężko przecież identyfikować tych strzegących bramki jako bardziej lub mniej zaangażowanych w oparciu o pokonany dystans, a różnica może być ogromna. Po pierwsze, wynika to z taktyki i profilu bramkarza – choć dziś w wielu miejscach jest to wymóg, nie każdy aktywnie uczestniczy w rozegraniu i nie każdy też wysoko zabezpiecza drużynę. Po drugie, kojarzycie twardzieli z krótkim rękawem mimo zimowych wieczorów? Nie każdy taki jest, choć przebiegając około 10 kilometrów można się nieźle rozgrzać. Tego nie mogą jednak powiedzieć bramkarze, dlatego niektórzy z nich mają tendencję by zwłaszcza w takich warunkach dodatkowo się rozgrzewać, utrzymywać sprawność na najwyższym poziomie, przy okazji pokonując pewien dystans. Są jednak i tacy, którzy przewidując trudy pogodowe zakładają termoaktywną odzież (bądź inne warstwy/wspomagacze) i zwyczajnie tego ruchu aż tak bardzo nie potrzebują. W skrajnych przypadkach różnica między dwoma bramkarzami może wynieść kilka kilometrów w skali meczu, czyli tyle ile widzimy w pomeczowm podsumowaniu.

[REKLAMA]

Jeśli powyższe tropy nie są przekonujące, ilu z nas zastanawiało się nad realnym znaczeniem różnicy w pokonanym dystansie przez cały zespół ogółem? Nie mamy konkretnego przykładu, posłużymy się ogólnym. Gospodarze pokonali 100, a goście 105 km. Różnica 5000 metrów per 10 zawodników z pola oznacza raptem 250 metrów pokonanych więcej przez każdego z nich w skali połowy meczu. Czy takie 80 metrów w skali kwadransa albo kilka metrów więcej w skali minuty jest czynnikiem decydującym o wyniku meczu, bądź świadczącym o zaangażowaniu (bądź jego braku) naszych ulubieńców?

 (materiał własny od @ZdolnySkaut na bazie ogólnodostępnych informacji z Livescore)

Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Śląsk w tym sezonie chciał próbować odważniejszej gry i zawiodła niewystarczająca jakość piłkarska (stąd wyższe posiadanie i więcej strzałów na starcie obecnego sezonu), czy jest to efekt seryjnego tracenia goli na początku meczu (co stanowi przeciwieństwo dla poprzedniej edycji Ekstraklasy). Terminarz nie był najłatwiejszy, tudzież ma to odzwierciedlenie w przytoczonych statystykach za rozegrany tercet sierpniowo-wrześniowy. Mecze przeciwko Legii, Pogoni i Lechowi przyniosły średnio 35% posiadania piłki i 12 strzałów, co skutkowało zdobyciem 4 bramek i 1 punktu – dla porównania w zeszłym sezonie trzy dwumecze z tymi rywalami dawały średnio 37% kontroli nad piłką, 11 strzałów oraz finalnie 9 goli i 11 punktów (tylko 1 porażka*). Sumarycznie z 9 wspomnianych meczów, ekipa z Wrocławia tylko raz miała więcej niż 40% posiadania piłki i nastąpiło to w lutym bieżącego roku w starciu* z Pogonią przegranym 0:1 mimo aż 53% kontroli nad futbolówką.

Ostatnie dwa mecze fragmentami mogły sugerować, że podopieczni Magiery mają nawiązać sposobem gry do sezonu 2023/2024, oczywiście znajdując inny pomysł na wykorzystanie napastnika. Działanie w myśl zasady „nie posiadasz piłkarza o jakości i profilu Exposito, ale możesz spróbować go odwzorować łącząc cechy tego pracująco-absorbującego i typowego lisa pola karnego” niestety nie było wdrożone. Częścią wspólną było objęcie prowadzenia przez Śląsk i relatywnie dobry wynik w zaawansowanej części meczu. W Lublinie jeszcze do 80 minuty przebieg meczu był klonem tego, co wszyscy wielokrotnie oglądali w zeszłym roku. Jeśli sztab na czele z Magierą uzna, że warto wrócić do korzeni, stosować hybrydę, ale bazując na nowych zawodnikach (zwłaszcza traktując jako wyzwanie zastąpienie duetu Leiva-Exposito inną kombinacją), to mamy naszą propozycję. Najpierw kilka założeń:

1. Bazujemy na tym, co widzimy w meczach, nie wiemy jak zawodnicy wyglądają w treningu.

2. I tak co chwile są zmiany, więc nie ma przesłanki, że miałyby się zakończyć akurat przed przerwą reprezentacyjną.

3. Maksymalizacja potencjału zawodników (Żukowski wyżej, zaangażowani są na boisku, a nie na ławce)

4. Utrzymanie mocnych stron (SFG = warunki fizyczne).

5. Wzmocnienie siły ognia.

6. Absencja Cebuli.

7. Brak sentymentów (jesteśmy dalecy od obwiniania np. Leszczyńkiego za wyniki tego sezonu, ale może szansa dla rezerwowych podziała podobnie jak w minionym sezonie).

8. Rezerwowy nie znaczy bezwzględnie gorszy – warto czasem zostawić na ławce kogoś przebojowego na zmęczonego rywala (Ortiz, Jasper).

Na koniec kilka uwag indywidualnych:

1. Szansa dla Ince wobec formy PST.

2. Możliwa zamiana między Guercio i Macenką.

3. Serce drużyny bez zmian (Schwarz & Pokorny).

4. Duet Paluszek-Szota do rozważenia, stawiamy jednak na Szotę, bo wydaje wydaje nam się, że nie jest aż tak zły jak wskazuje PR:

 

5. Duet Musiolik & Świerczok współpracujący w pionie. Pierwszy z nich wygrywający pojedynki, absorbujący rywali, grający na ścianę. Drugi skupiający się stricte na zdobywaniu goli, stanowienia zagrożenia w trzeciej tercji, rzadziej schodzący do rozegrania. W Śląsku i tak brakuje jakościowego rozgrywającego, więc tę rolę może przejąć duet Schwarz & Ince wspierany podaniami przeszywającymi od Pokornego.