Obrońca Śląska chwali postawę zespołu. ''Udowodniliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia''

30.03.2025 (12:35) | Krzysztof Rakowicz | skomentuj (0)

Mecz Śląska Wrocław z Lechem Poznań (3:1) dostarczył wszystkim solidną dawkę pozytywnych emocji, a postawa WKS-u zrobiła na kibicach dobre wrażenie. Zadowolony po tym spotkaniu jest obrońca Trójkolorowych Serafin Szota, który w rozmowie z nami zaznacza, że walka wciąż trwa, lecz zespół w sobotni wieczór udowodnił, że się nie podda. Rozmowa poniżej.

Zwycięstwo 3:1 przy takiej publiczności, przy takich okolicznościach, w dodatku z rywalem, który walczy o pierwsze miejsce w tabeli. Chyba należy się zgodzić, że za wami jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie, jak i nie najlepsze.

Zdecydowanie, dzisiaj na pewno weszliśmy na najwyższe obroty, z takim przeciwnikiem jak Lech Poznań. Wiemy, że jest to dobry zespół i chcąc wygrać musieliśmy wejść na najwyższy level, co nam się udało. Jestem bardzo z tego zadowolony, jestem dumny z zespołu. Pokazaliśmy się naprawdę z bardzo dobrej strony, mamy dwa zwycięstwa pod rząd i udowodniliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia i że będziemy walczyć do końca.

Wasza postawa w obronie była dzisiaj jednym z głównych czynników, które sprawiły, że wygraliście spotkanie, bo Lech naprawdę stworzył sobie dużo groźnych sytuacji, ale cała obrona stanęła na wysokości zadania. Zgodzisz się z tym, że dzisiaj obrona naprawdę zrobiła robotę i miała duży wpływ na zwycięstwo?

Przede wszystkim zagraliśmy bardzo dobrze jako kolektyw. Cały zespół pracował w defensywie. Oczywiście jestem, tak jak powiedziałem, zadowolony z tego, jak to wyglądało, ale przed nami jeszcze wiele pracy. Mamy chwilę na to, żeby się pocieszyć, ale zaraz po tym mamy kolejne spotkanie, o którym musimy zacząć myśleć.

Dzisiaj na trybunach 33,5 tysiąca osób. Patrząc na okoliczności, że ​​walczycie o utrzymanie, to kibice Śląska w pełni pokazali wsparcie dla was. Jakie to dla was uczucie grać o utrzymanie przy takiej wielkiej widowni? Czy to wam pomaga?

Na pewno. Sytuacja jest jaka jest. Będziemy walczyć, ale to, że przyszło dzisiaj ponad 30 tysięcy to pokazuje, jak wielki jest to klub i że ludzie wierzą w nas. Wierzą w to, że możemy się utrzymać i przyszli pooglądać dobrą piłkę. Mam nadzieję, że ją zobaczyli.

O każdym meczu mówi się, jak o tym finale, jak o tym, że przegrana oznacza koniec, ale czy nie uważacie, że pokonanie pretendenta do mistrzostwa Polski, i to w świetnym stylu, zbuduje wasze morale do końca sezonu? Bo nie ukrywajmy, były trudne sytuacje, ale teraz przedłużacie serię spotkań bez porażki, szczególnie tutaj na Tarczyński Arenie. Czy dzisiejsze zwycięstwo będzie takim impulsem, który popchnie do tego oczekiwanego utrzymania?

Jeżeli chodzi o nastawienie mentalne, to myślę, że zespół był bardzo dobrze nastawiony od samego początku i rozmawialiśmy o tym, o tej wierze, że po prostu ona jest i będziemy walczyć do końca. Wiem, jakie słuchy były wokół klubu, że jesteśmy już na pozycji straconej i że nikt w nas nie wierzy. Myślę, że to jest dobre dla nas, bo przede wszystkim możemy zacząć się na sobie. Już powtarzałem wiele razy. Każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność, a dalej uważam, że każdy mecz jest finałem. Dalej jesteśmy na ostatniej pozycji i wiemy, że dalej jest ciężka sytuacja. Musimy wygrywać.

Po meczu ze Stalą wśród kibiców przeprowadzano mobilizację, aby jak najwięcej osób było na trybunach. Można powiedzieć, że cały Wrocław był nakręcony przed tym spotkaniem. Wy z pewnością też czekaliście na ten mecz. Lech jest wysoko w tabeli, więc to też mogło wpływać na morale. Czy te wszystkie okoliczności zwiększyły presję?

Nie, na pewno to jest piękna sprawa, że ​​tak jak powiedziałem, jesteśmy na ostatnim miejscu, a przyszło ponad 30 tysięcy kibiców. A presja? Nie czułem żadnej presji. Przygotowuję się do każdego meczu tak samo, czy to jedna osoba na trybunie, czy 30 tysięcy, tak jak dzisiaj, to nie ma to dla mnie znaczenia. Wykonuję swoją robotę, jestem profesjonalistą i tak podchodzę do pracy.

Rozmawiali Krzysztof Rakowicz i Jan Pindral.

[REKLAMA]